Jedną z niedawnych premier Intaktu ( ...) pisze Andrzej Kalinowski w jazzarium.pl (...) jest płyta formacji Obbligato wybitnego nowojorskiego perkusisty Toma Rainey'a. Mamy tu klasyczny jazzowy kwintet złożony z instrumentalistów o tyleż awangardowych co i wychowanych na najważniejszych dokonaniach jazzu ery post-bebopu, na czele z kwintetami Milesa Davisa, muzyką Ornette Colemana, Sama Riversa wraz z całą sceną loftową, poszukiwaniami Anthony Braxtona, wreszcie z bezpośrednim udziałem w eksperymentach Nitting Factory, Downtown New York Scene lat 80 i 90-tych XX wieku, aż po współpracę ze Stevem Colemanem i Timem Berne, którym coraz bliżej do bycia klasykami muzyki improwizowanej. Tom Rainey Obbligato stanowi trzech muzyków nowojorskiej sceny awangardowej: Alessi, Gress, Rainey oraz żeńska część kwintetu, znacznie młodsze, ale już bardzo charakterystyczne i niezwykle kreatywne: kanadyjska pianistka Kris Davis oraz niemiecka saksofonistka Ingrid Laubrock. To już druga płyta Obbligato nagrana w tym samym składzie (pierwsza, ukazała się w 2014 roku także w Intakt rec.). Repertuar płyty to standardy, tak właśnie te najbardziej popularne melodie rodem z Great American Songbook, wielokrotnie interpretowane przez jazzowych instrumentalistów oraz wokalistów, tylko jedno nagranie, tytułowy "Float Upstream", jest kompozycją zespołową. Nie wstydzę się napisać, że mamy tu do czynienia z muzyką wybitną, która stanowi niezaprzeczalny dowód na to, jak wciąż wiele jest w amerykańskiej tradycji jazzowej miejsca, na innowacyjne interpretacje klasycznych brzmień i melodii, w tym wypadku zbioru popularnych piosenek miłosnych. Muzycy wykonują je z pełnym poszanowaniem harmonii dla poszczególnych kompozycji, a w spontanicznej aranżacji brzmienia kwintetu pojawia się bogata paleta barw i wiele mikro odniesień do interpretacji tych standardów w wykonaniu: Billie Holiday, Milesa Davisa, Billa Evansa, Johna Coltrane'a, Joe Hendersona, Sama Riversa, Paula Motiana, ale też Freda Herscha czy Kenny Wernera. Przy wszystkich tych odniesieniach poszczególni
soliści wciąż pozostają nowoczesnymi improwizatorami o wysoko zindywidualizowanym poziomie narracji i charakterystycznym brzmieniu instrumentu. Linie melodyczną prowadzą, najczęściej w dwugłosie, Alessi i Laubrock, ich sola są zwięzłe ale zawsze inwencyjne, zgodnie z artystyczną osobowością muzyków. Jak na instrumentalistów bliskich free jazzowi, zachowana została znaczna powściągliwości gdy chodzi o interpretacje popularnych melodii, oczywiście daje się wyróżnić partie bardziej spektakularne jak np. otwierające "What's New" solo Drew Gressa, czy świetny perkusyjny wstęp Rayney'a do "There Is No Greater Love", to jednak przez cały czas muzycy pozostają w harmonii. We wszystkich utworach dialogi saksofonu i trąbki urzekają swoją melodyjnością i dbałością o detale, tymczasem pianistka Kris Davis jest najważniejszym strażnikiem harmonii i klasycznej stylowości. Muzyka realizowana jest z wielkim smakiem i poszanowaniem długoletniej tradycji, i to właśnie jest w tym nagraniu najbardziej porywające, że muzycy powszechnie utożsamiani z otwartymi formami jazzu, zdecydowanie kojarzący się nam z ostatnimi przemianami w obrębie muzyki improwizowanej, potrafią równie kreatywnie spotkać się na poziomie bardziej klasycznej jazzowej formy. Nie ma sensu szczegółowo analizować tu poszczególnych kompozycji, zresztą wymagałoby to od piszącego formy tekstowej o obszerności referatu, a nie zwięzłej recenzji będącej informacją i rekomendacją zarazem. Podsumowując, dobrze że wciąż pojawiają się takie, niezwykle udane nawiązania do wielkiej jazzowej tradycji, wszelako bez niej nie może sensownie uformować się żadna awangarda - do czegoś przecież trzeba się mniej lub bardziej świadomie odnieść - i takim właśnie bardzo świadomym, wręcz erudycyjnym (a jednak nie akademickim, bo przepełnionym pasją i osobistym doświadczeniem), niezwykle wrażliwym odniesieniem jest to nagranie.