Jerozolima, choć bezspornie pierwsze skojarzenie zawsze podążą ku określeniu geograficznemu (...) pisze Piotr Iwicki w "Niedzieli" nr. 31/2018 (...) miastu, które dla nas Katolików nierozerwalnie wpisane jest w dogmat śmierci i zmartwychwstania Pana, czyniąc zeń miejsce w którym wszystko się wypełniło, śmiało może aspirować również do synonimu równowagi, pokoju, międzywyznaniowego dialogu. Czy można to ukazać dźwiękiem? Pieśnią, melodią, tańcem? Okazuje się, że tak. Uniwersalność języka muzyki zdaje się przekraczać wszelkie granice płynnie i pięknie. Poprzez sztukę, mieszaninę muzyki różnych kręgów kulturowych czyni to Pera Ensemble. To działający w Stambule zespół, na czele którego stoi Mehmet Cemal Yesilçay, melomani znają go również z zespołu Saraband oraz współpracy z Jordi Savallem i Concerto Köln, jest bowiem wybornym lutnistą specem od gry na oud. Za jego sprawą dostajemy muzyke, która już zachwyca krytyków swoją wyrafinowaną złożonością smaków i zapachów, a swoboda w eksplorowaniu i łączeniu w jedność muzyki pozornie odległej stylistycznie i kulturowo, przysparza artyście i jego kompanom licznych fanów. Zespół zaczerpnął nazwę od dzielnicy Istambułu, która jest tyglem kultur i religii od ponad dwóch tysiącleci. Ta różnorodność znajduje również odzwierciedlenie w artystycznej wizji grupy, w której znani specjaliści od muzyki dawnej współgrają z mistrzami muzyki bliskowschodniej. Pieśni palestyńskie podają sobie na płycie rękę z przejmującym „Stabat Mater” (Giovanni Felice Sances 1600-1679), by za chwile wejść w wersy Koranu (Surah As-Saff 61:13), na których swoją kompozycję oparł anonimowy twórca przed wiekami, a tu płynnie przechodzi ona w „Neva Çeng-i Harbi”. Jeden skok i jesteśmy w tanecznej galiardzie Salomona Rossi (1570-1630) aby za chwilę dotknąć klasyki, czyli „Dirindin” z „Il Sant’Alessio” żyjącego na przełomie XVI i XVII wieku Stefano Landiego.
Jak mówi lider projektu, Mehmet Cemal Yesilçay, choć Jerozolima to również miasto sporów, często krwawych, to tym co łączyło i łączy tam ludzi, była i jest: kuchnia i muzyka. W ten sposób buduje most z średniowiecznej muzyki Hiszpanii, muzyka barokowej, muzyki sefardyjskiej (piękne „Adon Haslihot” na otwarcie) i oczywiście muzyki wschodu.. Na szczególna uwagę zasługują dwie pieśni Alfonsa X Mądrego (1221-1284), króla, który może nie był najlepszym władcą-politykiem, ale za to słynął z tolerancji oraz tego, że pięknie przelewał swoją wrażliwość i ofiarowanie Maryi na nuty (450 pieśni zawartych w czterech zbiorach rękopisów „Cantigas de Santa Maria”). Tu dostajemy „Des oge mais” oraz „Por nos de dulta tirar”. Dla mnie prawdziwą perłą jest na krążku „Ahi! Come quella” Antonio Caldary (1670-1736) z oratorium „Sedecjasz”. A skoro o mieście, celu krucjat tu mowa, nie mogło zabraknąć fragmentu opery „Rinaldo” Jerzego Fryderyka Haendla („Scherzano”) a cały krążek zamyka „Halleluya avdei Adonai” anonimowego kompozytora. Reasumując, piękny album wciągający swoim klimatem, zaś artyzmem mogący uzurpować sobie prawo do miana jednej z najlepszych płyt tego roku.